Według rankingu Gemius pod koniec 2012 r. ponad 95 proc.
wizyt na stronach rozpoczętych wejściem z wyszukiwarek odbywało się właśnie
przez Google, a teraz ten gigant robi rewolucję. Krwawa sobota – tak branża
e-marketingowa nazwała 4 października 2013 roku. Zmiana w algorytmach firmy z
Mountain View może sporo namieszać, ale też pomóc w omijaniu internetowych
śmieci.
4 października zaczęła działać nowa aktualizacja algorytmu
wyszukiwarki Google pod nazwą Pingwin 2.1. Skutkiem tego było spadnięcie wielu
film na dalsze pozycje po wyszukaniu odpowiedniej frazy w wyszukiwarce, czasem
nawet kilka stron dalej. Dlaczego? Otóż Pingwin zwalcza nadmierne linkowanie.
Do tej pory pozycja na liście zależała od liczby przekierowań z innych stron. Jak
się okazało, liczbę tę można w sztuczny sposób zwiększyć, co z upodobaniem robił
m.in. polski internet. To właśnie w naszym kraju bardzo rozpowszechniły się systemy
wymiany linków i automaty do linkowania. Warto przy tym dodać, ze polski
internet jest uważany za jeden z najbardziej zaśmieconych.
W skrócie: ulepszenie algorytmu wyszukiwarki ma sprawić, iż
będzie ona pokazywała bardziej trafne wyniki oraz ograniczać wyniki mniej
wartościowe lub całkowicie bezwartościowe.
Inna aktualizacją algorytmu Google jest tzw. Panda. Ma ona
spowodować, by w wynikach wyszukiwania wyżej znajdowały się strony, które mają
dużo wartościowej treści, tzw. contentu. Użytkownicy, którzy bardziej skupili
się na pompowaniu liczby linków niż na interesujących informacjach, w
większości zginęli w otchłaniach internetu. Dzięki temu wyniki wyszukiwania będą
bardziej dopasowane do potrzeb użytkowników, co potwierdzają zresztą
przedstawiciele Związku Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska.
Wirtualna rewolucja ma jak najbardziej realne skutki.
Spowodowała przede wszystkim spadek dochodów wielu firm. Jeszcze przed
miesiącem na jakąś stronę mogło wchodzić 100 osób dziennie, dziś nie robi tego
nikt. Ilu stron WWW dotyczyły efekty działania nowej aktualizacji? Tego nie da
się dokładnie określić, choć szacuje się, że może to dotyczyć nawet 1/3 monitorowanych
i pozycjonowanych słów. Zajmie to sporo czasu, zanim poszczególne firmy odnajdą
się w nowej rzeczywistości.
Prawdopodobnie jednak zmiany w Google spowodują pojawienie
się na rynku nowego rodzaju specjalistów. Już poprzednie zmiany w algorytmach
tej firmy zaowocowały pojawieniem się takich zawodów jak specjalista ds. SEO
(search engine optimalisation – optymalizacja związana z wyszukiwarkami) czy
specjalista do obsługi Adwords, czyli płatnych ogłoszeń w Google. Teraz być
może przedsiębiorcy zaczną szukać specjalistów do tworzenia sensownych treści,
a na znaczeniu zyska content marketing.
Źródło: Gazeta Prawna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz