środa, 27 listopada 2013

NSA celowo zarażała wirusem światowe sieci

Holenderska gazeta „NRC Handelsblad”, powołując się na materiały przekazane przez Edwarda Snowdena, podała informację, iż w 2012 r. NSA zainfekowała ponad 50 tys. światowych sieci komputerowych złośliwym oprogramowaniem typu malware mającym na celu kradzież poufnych informacji.


Akcja polegała na zarażaniu komputerów „cyfrowymi implantami”, które działały jak „uśpione komórki” – dzięki temu mogły pozostawać niewykryte przez lata. Snowden podaje, że  operacji dokonuje tajna jednostka NSA o nazwie Tailored Access Operations (TAO). W swobodnym tłumaczeniu nazwa oznacza Operacje Dostępu Na Zamówienie, co od razu wskazuje na charakter działalności działu. Hakerzy mają włamywać się na różne komputery, działając swobodnie i bez utartego schematu.

Celem infekcji są m.in. komputery w Chinach, Rosji, Wenezueli i Brazylii. Inwigilowano również Niemcy, Belgię i Holandię. Holenderski minister spraw wewnętrznych Ronald Plasterk potwierdził niedawno, że NSA monitoruje pocztę i ruch telefoniczny w Holandii, a także wymienia dane z holenderską agencją bezpieczeństwa AIVD. Według „NRC Handelsblad” Holandia była podsłuchiwana już w 1946 r.

Jako przykład takiej udanej operacji „NRC Handelsblad” podaje atak na belgijską firmę telekomunikacyjną Belgacom z września tego roku. Wbrew wcześniejszym doniesieniom, miałby za nią stać wywiad amerykański, a nie wywiad brytyjski, jak wcześniej donoszono. 

Źródło: tvn24.pl

piątek, 22 listopada 2013

Samsung zapłaci Apple 290 mln dolarów odszkodowania

Wojna patentowa między firmami Apple i Samsung trwa od lat. Amerykanie co chwilę oskarżają Koreańczyków o kradzież patentów swoich urządzeń. Sądy w różnych krajach są podzielone, ale na razie ostatnią bitwę wygrało przedsiębiorstwo z USA. Sąd w kalifornijskim San Jose orzekł, że firma Samsung naruszyła patenty amerykańskiego Apple. Odszkodowanie za poniesione straty wynosi 290 mln dolarów.


Warto jednak podkreślić, że to na pewno nie pierwsze i nie ostatnie sądowe starcie tych dwóch gigantów, a rozstrzygnięcia są drastycznie różne w zależności od sądu. Jeszcze niedawno  w Wielkiej Brytanii sędzia nie uznał roszczeń Apple, który oskarżył Samsunga o kopiowanie iPada, a z kolei w USA Samsung musiał zapłacić miliard dolarów odszkodowania.

Nie bez znaczenia jest miejsce pochodzenia obu firm. Kalifornia to stan, w którym założono Apple, więc trudno się dziwić ostatniemu orzeczeniu. Z kolei odwrotna sytuacja miała miejsce w Korei Południowej, gdzie sąd swego czasu przyznał rację Samsungowi i uznał skargę Apple za bezzasadną.

O obiektywne orzeczenie jest tu więc niezwykle trudno. Warto jednak podkreślić, że w zeszłym roku sąd w Seulu orzekł, iż koncerny Apple i Samsung wzajemnie podkradały sobie opatentowane rozwiązania stosowane w smartfonach i tabletach, w konsekwencji czego część produktów obu firm wycofano ze sprzedaży na terenie Korei Południowej.

Źródło: wyborcza.biz, newsweek.pl

czwartek, 21 listopada 2013

Termin kolejnego spotkania

Informujemy, że kolejne spotkanie SKN Prawa Nowych Technologii odbędzie się 26.11 (wtorek) w sali 2.55 o godz. 18:00. Serdecznie zapraszamy!

Disney wkracza na YouTube’a

Firmy Walt Disney Co. i Google podpisały umowę zezwalającą na udostępnianie za darmo produkcji Disneya na serwisie YouTube. Pierwszym krajem w Europie, który objęła umowa, jest właśnie Polska.


Błażej Staryszak z działu marketingu The Walt Disney Company Polska podkreśla, że współpraca ma na razie charakter lokalny i będzie dotyczyła tylko kraju nad Wisłą. Być może jednak Polska ma szansę zapoczątkować udostępnianie programów Disneya również w innych państwach starego kontynentu.

Na serwisie YouTube będzie można oglądać produkcje emitowane w trzech kanałach - Disney Channel, Disney XD, Disney Junior. Dotychczas udostępniono pełne odcinki seriali "Do dzwonka", "Auta: Bujdy na Resorach", "Kubusiowe przygódki" oraz "Teraz Miki". W przyszłości w serwisie ma się pojawić również "Miki w szortach".

Profesjonalne treści o wysokiej jakości są potrzebne portalowi YouTube do pozyskiwania reklamodawców. W Polsce do tej pory podobną umowę Google zawarło tylko ze studiami filmowymi Tor i Kadr, które w zamian za udział w reklamach udostępniają klasykę polskiego kina. Walt Disney Co. jest pierwszym wielkim koncernem medialnym, który zdecydował się na reklamową współpracę z YouTube’m. Do tej pory to i podobne przedsiębiorstwa ograniczały się do płatnej wypożyczalni filmów dostępnej wyłącznie dla użytkowników ze Stanów Zjednoczonych.

Poniżej możecie obejrzeć jedną z przykładowych udostępnionych przez Disneya animacji.


Źródło: wyborcza.biz

środa, 20 listopada 2013

Wirus na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej

Cyberwojna prowadzona przez światowe mocarstwa prawdopodobnie ma kolejne ofiary. Rosyjscy kosmonauci przypadkowo zainfekowali komputery na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wirusem Stuxnet. Co więcej, według eksperta ds. bezpieczeństwa informatycznego, Eugene’a Kaspersky’ego, wirus zaatakował również jedną z rosyjskich elektrowni atomowych.

Wirus Stuxnet instaluje się na małych nośnikach pamięci USB bez wiedzy właścicieli, kiedy ci użyją ich na zainfekowanych komputerach. O stworzenie Stuxnetu podejrzewa się służby specjalne USA i Izraela (tak parę miesięcy temu donosił New York Times). Prawdopodobnie pierwotnie wirus został zaprojektowany w celu sabotowania irańskiego programu atomowego. Jego głównym zadaniem było uszkadzanie zakładów przemysłowych. Wirus miał dostać się do Iranu za pośrednictwem rosyjskich naukowców.


Stuxnet pokazuje, jak niebezpieczne mogą być wirusy komputerowe, nawet te tworzone do dokładnie sprecyzowanych, uzasadnionych celów. Obecnie wirus niewątpliwie wyrwał się spod kontroli. Dane z czerwca tego roku pokazywały, że zniszczył ponad 100 tys. europejskich komputerów. Złośliwe oprogramowanie potrafi zaatakować komputery zakładowe pomimo odcięcia wewnętrznej sieci od internetu, wystarczy, że dostanie się tam na przenośnych pamięciach USB. W tym miesiącu wirus zaatakował komputery Międzynarodowej Stacji Kosmicznej: uszkodzenia na szczęście były niewielkie i nie zagroziły życiu astronautów, ale cała sytuacja mogła się rozwinąć w zupełnie innym kierunku…

Co sądzicie o cyberwojnach prowadzonych przez niektóre państwa? Czy możliwe jest pełne okiełznanie komputerowego wirusa?

niedziela, 10 listopada 2013

Relacja z Dnia Prawa Internetu

W dniu 5 listopada na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego odbył się Dzień Prawa Internetu. Był on organizowany przez stowarzyszenie ELSA, firmę Google oraz nasze Koło. W trakcie wydarzenia poruszono takie problemy jak prawo do prywatności i wolność słowa w Internecie oraz kwestię, czy Internet jest dobrem powszechnym.


Pierwszą prelekcję poprowadziła dr Ewa Kulesza – były Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, czynna uczestniczka dyskusji nt. ACTA. Opowiadała o prawie do prywatności, które powtarza się w wielu aktach prawa międzynarodowego. W Polsce prawo do prywatności gwarantuje nam Konstytucja w art. 47. Przedmiot prelekcji można zdefiniować jako dążenie do zagwarantowania ludziom sfery prywatnej, do której nikt nie ma dostępu. Jest to sfera dotycząca dobra własnego jednostki. Jeśli chodzi zaś o samą definicję prywatności, to dużą rolę w jej sformułowaniu odegrali prof. Kopf, prof. Szpunar oraz prof. Petrykowska. Z ich prac można wywnioskować, iż prywatność to prawo do życia własnym życiem wedle własnej woli, z ograniczeniem ingerencji zewnętrznej. Co więcej, prywatność pozwala jednostce na decydowanie, którymi informacjami podzieli się z innymi.

Prawo do prywatności obecnie nie jest już tylko ideą. To normy prawne na płaszczyźnie krajowej i międzynarodowej. Na tle tematyki Internetu pojawia się jednak problem prawa do zapomnienia – czy przy obecnym stanie technologii jesteśmy w stanie usunąć wszelkie informacje o danej osobie?

Drugą prelekcję poprowadziła dr Joanna Kulesza - przewodnicząca Komitetu ds. Członkostwa Światowej Sieci Akademickiej ds. Zarządzania Internetem (GigaNet), ekspert Rady Europy i paryskiej Akademii Dyplomatycznej. Członek Internet Society, Diplo Internet Governance Community oraz ICANN Non-Commercial Stakeholder Group (NCSG). Jej wystąpienie skupiło się na problemie wolności słowa w Internecie. Wolność słowa to prawo do posiadania i rozpowszechniania poglądów, a także otrzymywania informacji bez ingerencji władz publicznych. Problematyka ta często jest przedmiotem rozważań Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ostatnio przedmiotem dyskusji stała się również kwestia odpowiedzialności dostawców usług internetowych za udostępniane przez nich treści. Dr Kulesza przedstawiła przy tym parę spraw, w których pozwanym była firma Google.

 Na zdjęciu (od lewej): Prezes SKN Prawa Nowych Technologii Paulina Ostrowska, opiekun naukowy dr Joanna Kulesza, dr Ewa Kulesza

Dr Kulesza wyczerpująco zaprezentowała także problem odpowiedzialności autorów publikacji internetowych. Trzeba się bowiem liczyć z tym, że nawet wpisy na blogu spełniają ustawowe kryteria publikacji periodycznej, a więc publikacji prasowej. Osoby zajmujące się szeroko rozumianym dziennikarstwem internetowym, nawet tym amatorskim, muszą więc zachowywać pewne standardy. Przy tej okazji dr Kulesza poruszyła również problem odpowiedzialności za materiały pochodzące bezpośrednio od redakcji.  Jak się okazuje, nie jest to kwestia prosta, szczególnie, jeśli chodzi o kwestię komentarzy internautów. Polski Sąd Najwyższy stwierdził, że komentarze nie są materiałami redakcyjnymi, a więc portal nie może ponosić za nie odpowiedzialności. Jednakże stosunkowo niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie przeciwko portalowi Delfi orzekł, iż dostawca usług internetowych może ponosić odpowiedzialność za komentarze internautów. Sprawa więc wciąż nie jest przesądzona i niesie ze sobą wiele nierozwiązanych problemów.

Dalszą część Dnia Prawa Internetu poprowadził Studencki Ambasador Google. Najpierw opowiedział o problemie kontroli sieci przez rządy różnych krajów. Zaprezentował przy tym akcję Freeandopen zorganizowaną przez Google zbierającą zwolenników wolnego Internetu.  Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o tej akcji, zapraszamy na stronę http://www.google.pl/takeaction/.


Studencki Ambasador Google przeprowadził również warsztaty dotyczące wykorzystania nowych technologii w codziennej pracy (tej na studiach i późniejszej zawodowej). Każdy uczestnik wydarzenia wyszedł z plikiem różnych gadżetów Google (długopisy, naklejki, magnesy itp.). Niewątpliwie było warto.

Dzień Prawa Internetu zakończył się sukcesem. Wzięły w nim udział osoby zainteresowane tematem i chętne do dyskusji oraz aktywnej współpracy podczas warsztatów. Każdy uczestnik na pewno nie tylko poszerzył swoją wiedzę o prawie Internetu czy firmie Google, a również bardzo dobrze się bawił.

Na zdjęciu: członkowie SKN Prawa Nowych Technologii

Autorem zdjęć jest Michał Simla z SKN Prawa Nowych Technologii

piątek, 8 listopada 2013

Twitter na giełdzie

Twitter, jeden z najpopularniejszych serwisów społecznościowych na świecie, wszedł w czwartek na giełdę. Był to chyba najbardziej oczekiwany giełdowy debiut tego roku. Cena emisyjna wynosiła 26 dolarów, ale wartość akcji w ciągu kilku godzin wzrosła o 70%. Wejście Twittera na giełdę ma być największym debiutem firmy technologicznej od czasu debiutu innego portalu społecznościowego, Facebooka, w maju 2012 roku.


Twitter powstał w 2006 r. i przez ostatnie lata dynamicznie się rozwijał. Obecnie jego aktywnymi użytkownikami są nawet najważniejsi światowi politycy, co nie raz przyśpieszyło już przepływ informacji, a także cały czas sprawia wrażenie zbliżenia się znanych osobistości do przeciętnych ludzi. Wielu komentatorów zwraca też uwagę na ogromną wartość Twittera dla rządu USA, który w ten sposób miałby lepiej kontrolować swój kontakt z obywatelami. Większość dochodów Twittera pochodzi z reklam. Analitycy szacują, że w tym roku jego dochód osiągnie ponad 580 mln dolarów. W 2012 roku było to ponad 288 mln, a prognozy na rok 2015 mówią już o 1,33 miliarda. Wartość Twittera szacuje się na około 14 mld dolarów. Jest to dość zaskakujące, bo jednocześnie Twitter zamknął zeszły rok ze stratą w wysokości 79,4 milionów dolarów, co sugeruje, iż jest to „kolos na glinianych nogach”.

W sieci pojawiają się komentarze, iż wartość akcji Twittera szybko spadnie i ostrzegają inwestorów przed pochopnością. Przypomnijmy, że konkurencyjny dla Twittera Facebook w zeszłym roku, niedługo po swoim giełdowym debiucie, szybko stracił na giełdzie. Akcje serwisu Marka Zuckerberga debiutowały na poziomie 38 dolarów, by po zaledwie kilku miesiącach spaść do wartości nieco ponad 18 dolarów.

Jak myślicie? Twitter podzieli losy Facebooka czy też poradzi sobie lepiej?

Źródło: Gazeta Prawna, Newsweek

wtorek, 5 listopada 2013

I jak tu przykładać wagę do komentarzy?

Użytkownik Internetu zainteresowany jakąś firmą lub produktem często czyta komentarze innych internautów, by wyrobić sobie swoją wstępną opinię. Jednakże rzetelne komentarze to już niestety przeszłość. Firmy coraz lepiej radzą sobie z tym, by żaden komentarz im nie zaszkodził.


Nieetyczne działania w postaci zlecania zewnętrznym firmom pisania pozytywnych komentarzy to obecnie norma. Większość pozytywnych opinii wyrażają tak naprawdę pracownicy danej firmy, wynajętej przez nią firmy PR bądź jakieś inne, związane z daną działalnością osoby. Kupowanie komentarzy obecnie stało się kolejnym sposobem na biznes. Na serwisach dla osób poszukujących pracy tymczasowej łatwo znaleźć ogłoszenia, których przedmiotem jest zlecenie pisania komentarzy.  

Niektóre portale, w szczególności porównywarki cenowe, próbują uchronić konsumentów przed tą praktyką wprowadzając np. systemy tzw. zaufanych komentarzy. Nie jest to jednak rozwiązanie idealne czy zawsze skuteczne. 

Problem nieetycznego zdobywania autorów komentarzy dotyczy obecnie praktycznie większości przedsiębiorstw – od tych małych, próbujących zaistnieć w sieci, po prawdziwe giganty. Niektórzy usprawiedliwiają praktykę kupowania komentarzy pojęciem tzw. marketingu szeptanego. Występuje on w pozornie spontanicznych wypowiedziach, pod płaszczykiem których kryją się tak naprawdę treści czysto reklamowe. Jednakże omawiany proceder to działanie skonstruowane w taki sposób, że odbiorca jest przekonany, iż dana informacja pochodzi od zadowolonego klienta firmy, a nie agencji PR lub zawodowego „komentatora”. A to już raczej określą się w sieci pojęciem marketingu szemranego.

Rada Etyki Public Relations stwierdziła dwa lata temu, iż „Działania polegające na tworzeniu wpisów/komentarzy pod fałszywymi tożsamościami nie pozwalają na identyfikację nadawcy przekazu, jak również określenie jego intencji, czym naruszają jeden z podstawowych fundamentów etyki public relations. Są również nieuczciwym działaniem wobec konsumentów, którzy poprzez tego typu działania mogą być wprowadzeni w błąd”. Niestety, Rada stanowi jedynie organ opiniotwórczy i nie może skutecznie walczyć z tym problemem. Fakt, iż społeczność internetowa również krytykuje taki proceder też w niczym nie pomaga. Szczególnie, iż chwilami naprawdę ciężko jest odróżnić, który komentarz pochodzi od zwykłego użytkownika, a który jest wygenerowany przez daną firmę lub osobą dlań działającą. 

Konsumentom pozostaje chyba czytanie raczej opinii pełniejszych niż komentarze (recenzji, artykułów itp.), samodzielne porównywanie ocen prezentowanych przez różnych autorów, a także zachowanie zdrowego rozsądku.

A Wy co sądzicie o kupowaniu komentarzy? Zachęcamy do dyskusji.

Źródło: Gazeta Prawna

piątek, 1 listopada 2013

O czym dyskutowano podczas ostatniego spotkania Forum zarządzania Internetem?

„Budując mosty” – takie hasło przyświecało ostatniemu spotkaniu Forum zarządzania Internetem Organizacji Narodów Zjednoczonych (United Nations Internet Governance Forum – w skrócie IGF). I rzeczywiście wiele mostów należy odbudować lub wybudować od podstaw, biorąc pod uwagę ostatnie liczne afery związane ze szpiegowaniem przez organy USA podmiotów prywatnych i publicznych. Warto przy tym podkreślić, że było to pierwsze spotkanie IGF od czasu ujawnienia przez Edwarda Snowdena informacji o działalności szpiegowskiej NSA.


W IGF wzięło udział 1,5 tys. przedstawicieli rządów, organizacji społecznych i sektora prywatnego. Głównym tematem poruszanym podczas Forum były kwestie wszechobecnego nadzoru oraz cyberszpiegostwa. Zastanawiano się, jak chronić prawa obywateli i czy prawo międzynarodowe jest w stanie ukrócić niektóre kontrowersyjne praktyki. 

Na IGF byli również obecni przedstawiciele Global Internet Governance Academic Network (GigaNet) oraz Association for Progressive Communications (APC). Obie organizacje współtworzyły panel dot. bezpieczeństwa, nadzoru i militaryzacji cyberprzestrzeni.

Liczne warsztaty i dyskusje tematyczne odnosiły się do „przywracania zaufania” w Internecie oraz potencjalnych zagrożeń płynących z ewentualnego ograniczenia Internetu przez państwa bojące się o bezpieczeństwo i prywatność komunikacji cyfrowej. Podczas IGFu często podkreślano zdeterminowanie do zrobienia czegoś dla Internetu i jego użytkowników, a przede wszystkim chęć zapobiegania na skalę światową takim sytuacjom jak ostatnie skandale NSA (przypomnijmy, że parę miesięcy temu były pracownik CIA i NSA Edward Snowden ujawnił program szerokiej inwigilacji obywateli USA, a niedawno okazało się, że zgodnie z dokumentacją, do której dotarły niemieckie media, amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) mogła podsłuchiwać kanclerz Angelę Merkel od 2002 roku).

Po ostatnich szokujących aferach Stany Zjednoczone będą się musiały naprawdę napracować, by odbudować wspomniane we wstępie mosty. Sojusznicy USA są poruszeni, a wiele osób zauważa, iż zaufanie w zakresie telekomunikacji i informatyki zostało kompletnie zniszczone w wyniku nieautoryzowanego zbierania danych i metadanych. Czy da się rozwiązać ten problem? Podczas Forum pojawiały się uwagi, że opracowanie zasad nadzoru nad cyberprzestrzenią jest "konieczne, ale niewystarczające". 

Trzeba jednak przyznać, że ciężko jest wyobrazić sobie jakiś wiążący formalnie środek zapobiegający cyberszpiegostwu czy nadmiernemu nadzorowi sieci. Cyberprzestrzeń po prostu ciężko jest okiełznać. Z jednej strony Internet wydaje się być jedynym naprawdę wolnym medium, a z drugiej natomiast – sieć łatwo wykorzystać do naruszania praw obywateli. Brakuje tu pewnego kodeksu etycznego, dążenia do maksymalizacji pozytywnej działalności w Internecie i jednocześnie zwalczania działalności negatywnej, burzącej porządek cyberprzestrzeni.

A co wy sądzicie? Czy przy obecnym rozwoju technologii da się stworzyć skuteczne mechanizmy zwiększające bezpieczeństwo w sieci? Czy da się w ogóle ograniczyć lub zwalczyć  cyberszpiegostwo? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.

Źródło: policyreview.info, intgovforum.org